Drabina
Myśli zahaczyłem o najwyższą chmurę
i po szczeblach wieczoru wspinam się wytrwale,
chmara wróbli zazdrosnych nos dziobie jak w szale -
słońce krwawi? - ja krwawię, gdy tak pnę się w górę?
Bóg w świetlnej aureoli uśmiecha się dziwnie...
- Muszę, choćbym miał spłonąć, o ciebie Go prosić!
Choćby miało po niebie jak chmury mnie nosić,
muszę się dziś zapytać, czy miłość mą przyjmiesz.
Już na szczycie drabiny, szczeble żółcią parzą,
odfrunęły w dal wróble, nadleciały sępy,
ognistymi skrzydłami po skroniach mnie rażą,
lecz ja muszę, ja muszę... - powtarzam jak tępy.
W nocy się obudziłem przy tobie na łące
i słońca już nie było. Ty byłaś jak słońce.
https://www.youtube.com/watch?v=J7mtmkoZG2Y
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz