Tragedia w jednym akcie i przytulnej kawalerce
- Pani wybaczy - powiedział grzecznie
i kły w jej szyję głęboko wraził.
- Więc czemu jarskie jedliśmy strawy,
po co to całe oszustwo przedtem?
Pan mnie okłamał! Zwabił i spija,
choć na kolację przyszłam tu z panem...
- Bardzo mi przykro... ma pani rację,
bo wszystko poszło nie po jej myślach.
Raptem ruszyło się w niej sumienie
(może Stróż Anioł nadbiegł nareszcie?):
wspomniawszy męża, że mu Jej braknie,
niczym testament oddała tchnienie
wznosząc się ponad martwym już ciałem:
- Błagam, przynajmniej niech pan nie mlaszcze...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz