Pragmat, czyli mat pragnień
Pragnę cię na schodach tarasie i prędko
o świcie na łące kiedy mgły się srebrzą
gdy księżyc z chmur spada do stawu owalem
i na sianokosach i potem na sianie
Pragnę cię nad rzeką w wiklinie na piaskach
wyspy której rano nie było na mapach
pragnę cię najtkliwiej najgrzeszniej jak można
jak mniszka! jak dziwka! Ufna i ostrożna
pragnę cię bez reszty a to co zostanie
w śmiertelnie poważny zaprosimy taniec
by kiedyś jak tutaj w nie naszym już świecie
pragnąć cię - innego - mogło nasze dziecię
Pragnąć bo dziś jesteś bo wszędzie cię widzę
pragnąć bym tu mogła... nim cię znienawidzić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz