Poziomki
Roztańczenie myśli... nie - nie myślenie wcale!
Dostrajanie zmysłów i mięśni szykowanie.
Potem długie czekanie, cierpliwie, wytrwale.
Niespełnionego chęci, by było spełnianie.
I ciągłe czyhanie, aż wreszcie zajdzie słońce,
na księżyc podstępnie, za szybko podeptany,
na stare, zimne gwiazdy nagle tak gorące,
na wróżby spadające z nieba kamieniami.
I to codzienne kłamstwem smarowanie kromek,
co dzień zwyklejsze, miodem naturalnym płynne
ukradkiem uchylanie okna wśród zasłonek.
Te parkingi śródleśne, coraz dalsze, inne,
jak kosztowanie zimą zapachu poziomek,
bo poziomki są przecież wciąż. Za nas niewinne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz