Straszno


Roztyła się noc na pola, na drogi,
zaraz po burzy spierzchniętymi mgłami;
gdzieniegdzie tylko wydarte otchłani
latarnie sine podstawiają nogi,

sznurówki plącząc oczom strutym w bani:
Na błota! W pustkę! Przez mroczne rozłogi! -
skąd licha złego śmiech sowio złowrogi,
w kałuży ognik wzrok błędny tumani.

I zaczym rano zatrwożone głosy,
bajały będą, że: "Znowu straszyło!" -
wędrowiec chwiejny we mgle wyrwie włosy,

odciśnie w błocie zabiedzone ryło.
Nareszcie, cudem trafi do chałupy,
zaśnie... Na szybie oddech jego trupi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz