Jesienna opowieść


Tamten, że młody - obiecał jej życie,
a ona – głupia, zaraz uwierzyła.
Potem był wrzesień: łzy, nóż i mogiła.
O, ta na którą akurat patrzycie.

A tutaj, obok - listonosz zgładzony
nogi wyciąga w topolowym szumie.
Gdy go chowali biadoliły tłumnie
stare i młode: panny, wdowy, żony.

Bywają noce, zwłaszcza te zimowe:
listonosz wichry wrzuca do komina,
cieniem północnym wkłada w okna głowę.

Potem o świcie wychodzi dziewczyna:
ciągnąc za sobą włosy purpurowe,
mrozem na szybach list siwy przypina.



2 komentarze:

  1. Na szczęście to nic osobistego. Raczej starałem się oddać nastrój późnej jesieni, tę wszechobecną beznadziejność dopadającą człowieka nawet przez ściany, kiedy wieje halny.

    OdpowiedzUsuń