Przebrana miarka
Ten Sonet powstał bo przebrała się miarka
rozpadały kaony i stawały na baczność -
chromodynamiczna fizyki bezradność
antyteoria kwantów gdy szminka upada
Antysymetryczny stan S (teraz Sonet)
stał się przez chwilę czerwonoantyniebieski
zamiast kwarków w hadronie widniały majteczki
gdy nieświadoma na nogę zakładała nogę
Gell-Mann i Zeorg Zweig cmokali: Ajajjaj...
przyleciał David Gross i Frank Wilczek
a całą resztę tej zgrai idiotów przemilczę
co błagali - jeszcze jeden dowód nam daj!
Byłoby to załamanie nie łamanie symetrii
chromodynamiki - kwantowa Zuzanna w kąpieli
Rozbitek
Abracadabra... w noc rzucam zaklęcie
skryte marzenia na jawie nim wyśnię:
Polarną Gwiazdą nagość w mroku błyśnie
dziewiczym morzem pływać na okręcie
pośród wysp piersi, w zatoki łabędzie,
w ustach wezbrane najsoczystsze wiśnie.
W sztormie rozkoszy ster jak zając pryśnie,
aż trwożnie zadrżysz: ach, co dalej będzie?
Co ma być Mała? - sonety ci wieszczę
na twoim wstydzie grzesznymi wargami
przecinek stawiam i pytam: chcesz jeszcze?
puszysty ENTER naciskam palcami.
A... gdzie wykrzyknik? - ciekawisz się wreszcie,
gdy przerwę robię między wydrukami.
Sonet kętrzyński
Nie boję się, gdy jesteś spiżowy aniele -
włosami mnie przykrywasz, co tam głupie strachy?
Popłynę tratwą białą zrywać w snach zapachy,
księżycem nos odcisnąć w różowym popiele.
Tak chciałbym, byś przeżyła wyrzeźbiona w słowie,
więc staram się, rozrzucam po kartkach wyrazy,
jak "Bitwa pod Grunwaldem" maluję obrazy
i większe, a największe - nie mieszczą się w głowie:
na ścianach jeszcze echem tętni całowanie
gdy piszę do Kętrzyna, ślę w kopertach łezki,
przez ramię coś podgląda, coś boli w ekranie
w pęcherzach szyb mróz kaszle rozwścieczone kreski;
już rano... jestem łysy, znów jestem niebieski -
maleńka czarodziejka zarzyna śniadanie.
Liljana
Jak radziłaś tak zrobiłem mateńko
zawoławszy majstrów świerszcza głosem
wykopałem studnię przez sierpień głęboką
by skusiła Liljanę źrenicą niebieską
Wszyscy przyszli długo słońce
nad wsią stało przechylonym latem
wiatr się zdrzemnął z kocurem na płocie
węgiereczki mdlały w liściastym dolmanie
I staliśmy tak matko aż zmarłaś
aż w nas jesień spadła jak z pieca
i dopiero wtedy Liljana
w wirze liści zimnego powietrza
przyszła tańczyć
przyszła tańczyć i śpiewać
---
Inspirowane macedońską pieśnią ludową:
"Uči me majko"
https://www.youtube.com/watch?v=u1rUY9r6qxs
Chcę, lecz nie muszę
Straszny los wiedzie ten, co wśród świń żyje,
gdy wzrok podniesie choć raz znad koryta.
Nagle poczuje, że śmierdzą pomyje,
a brudnej świni nikt uczuć nie pyta.
Kwiczał knur Albert hypodermie* nadto
w chlewie zasranym cudne poematy:
zamiast zapładniać, serce wkładał w lato,
sonety świńskie rozdając jak kwiaty.
Lecz, co wiadomo, chwilę bywa pięknie:
gdy los okrutny obuchem w łeb wali,
pod twardym życiem i Poeta zmięknie.
Więc kwiknął: - Żegnaj! - widząc promień stali -
... lepiej być świnią, świntusząc na świni,
niż Muzom w Święta gęby szynką ślinić.
* hypoderma:
http://tinyurl.com/pmbqt72
Przewrócone życie
Ach, życie! - gdybyś zmarszczek nie topiło w bielach,
już dawno bym postradał od trosk starte zmysły,
ciałem w lustro spoglądał, jak dusza umiera.
A tak, nowe na wiosną rosną mi pomysły,
sine mgły po to wiały, by dniami rozbłysły,
wiatr ten jeden raz jeszcze w piersi dech zapiera.
Dzięki zimie czas miałem pomyśleć o sobie,
babiemu latu nocą gładzić siwe włosy,
porozrzedzać przymrozkiem w trawach bujne kłosy,
by co złe nie zostało nazbyt długo w głowie.
Z nową wiosną znów włożę zieleń ku ozdobie,
w ciepłym deszczu rozmyję mroźnych wspomnień stosy,
spadnę świtem na łąki śmiejąc się wśród rosy
jak księżyc, co pod srebrem skrył ciemną połowę.
http://tinyurl.com/nok9jdc
Subskrybuj:
Posty (Atom)